JAK ZOSTAĆ NARCIARZEM NIEREKREACYJNYM
Written by SnowEvents

JAK ZOSTAĆ NARCIARZEM NIEREKREACYJNYM

Zjechałeś już trasy w każdym kolorze i wiesz, że żadna mulda ci nie podskoczy, więc z nudów rozglądasz się za bacą sprzedającym browar, a w tle na stoku napierdala RMF? To znak, że stałeś się Januszem narciarstwa. Niestety, w momencie zakończenia kariery przez Adama Małysza bycie Januszem przestało być modne. Droga w drugą stronę jest zawiła i kręta, i biegnie przez… las.

Nawet najstarsi górale nie pamiętają tylu ceprów na nartach. Stoki są zatłoczone*, kiełbasa z musztardą po dychę, a Ewelina Lisowska nagrywa nową płytę, którą na bank usłyszysz w swojej ulubionej stacji narciarskiej. Pora spadać.

Pierwsza opcja to narciarska emerytura. Sprzęt sprzedajesz na allegrze, a zamiast wycinać skręty, wycinasz od teraz origami. Znajomi nie dowierzają, więc mówisz im, że w końcu odnalazłeś siebie, robisz wodę na herbatę i w międzyczasie umierasz z nudów. Ewentualnie za zaoszczędzony hajs prenumerujesz „Świat Karpia” i przekonujesz wszystkich w Internecie, że lepsza od spławika jest gruntówka.

Druga opcja wiedzie przez las. Olewasz cały ten narciarski biedabiznes, a zatłoczone trasy i budki z kebabem zamieniasz na piękno nietkniętej przyrody. Rodzina się od ciebie odwraca, bo na pytanie: co u ciebie? zaczynasz mówić o pizganiu żlebów, zjeżdżaniu lasów, przez wszystkie przypadki odmieniasz wyrazy: hopa, drop i powder, a ostatnie pieniądze wydajesz na czwartą, absolutnie potrzebną parę nart. Tak stajesz się freeriderem.

Jaki sprzęt?

Nim Janusze zaczęli opierdalać kobiety w kasach, że stoki takie niewyratrakowane, a po południu na trasie pojawił się lód, było jak Pan Bóg przykazał. Góry eliminowały maruderów, wymagając od śmiałków długich podejść i radzenia sobie w każdych warunkach.  Z czasem świat się zmienił, a teraz zmienia się znowu. Coraz więcej osób od gór oczekuje więcej niż przygotowanego zjazdu i podgrzewanej kanapy, trwa prawdziwa kontrrewolucja.

Przede wszystkim zmienia się sprzęt. Imię tej rewolucji na miarę wynalezienia nart carvingowych to rocker. Cały knif polega na podniesieniu dziobów nart, dzięki czemu narta nie zapada się w głębszym śniegu. Zestaw „poza trasę” powinien być też dłuższy od narciarza (klasyka!) i raczej miękki. A ponieważ podniesiony przód (w modelach twin-tip także tył) „nie pracuje” na równej trasie, narty świetnie radzą sobie także na stoku, sprawiając wrażenie krótszych. Przynajmniej te all-mountainowe.

Narty poza trasę mają też większą szerokość pod butem, co oznacza większą wyporność w puchu. I tak o ile szerokość narty gigantowej to jakieś 6-7 cm, to narty z grupy all-mountain zaczynają się od ok. 80 mm, a maszyny do naprawdę głębokiego śniegu na Hokkaido osiągają 130 mm i więcej (np. K2 Hellbent). Oczywiście na początek przygody najlepiej wybrać coś uniwersalnego (np. 100), tym bardziej, że coraz trudniej o zimę z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście narta narcie nierówna – autor lasy zjeżdża na Salomon Rocker 2 90, a przy większym opadzie preferuje polskie Majesty Superior (115).

Kompletując sprzęt, nie zapomnijcie o twardych (i w miarę lekkich butach) i kijach z szerokimi talerzykami!

Gdzie?

Zanim zjedziesz z Mont Blanca, warto spróbować w jakichś niższych górach. Żart. Tak naprawdę najpewniej nigdy nie zjedziesz z Mont Blanca, co nie zmienia faktu, że możesz mieć fun z jazdy np. w Beskidach.

Podobnie jak w wypadku sprzętu, to temat na osobny tekst na miliony znaków. W Polsce zdecydowanie fajnie jest na Pilsku i na Skrzycznem, które oferują jazdę backcountry w lesie i nieco powyżej linii lasu. Szczyrkowski teren przypomina niektórym Japonię (#Szczyrkaido!) i oferuje liczne dropy i hopy tworzące się np. na korzeniach.

Na Pilsku podobnie, ale wyżej – po Kasprowym Wierchu to drugi najwyższy teren narciarski w kraju. Na szczyt trzeba podejść, a wcześniej wyjechać orczykami budowanymi za socjalizmu, ale zjazd w pełni rekompensuje trudy. Trzeba iść z kimś, kto zna trochę lepiej teren, bo można się zgubić. Poza tym miód, wiatr we włosach i śnieg po jaja. Początkujący korzystają z opcji przywyciągowych, a zaawansowani lecą ze szczytu na parking.

Blisko mamy też w Tatry, w których możemy się spróbować w opcjach wysokogórskich i zaliczyć zjazd z grani żlebem. To Kasprowy Wierch, a na Słowacji np. Chopok w Tatrach Niskich i Łomnica czy Strbske Pleso w Wysokich Tatrach. Opcje freeridowe w tych ośrodkach są dobrze opisane w Internecie i jest to lektura obowiązkowa.  W wysokich górach nie ma przelewek i dobrze mieć ze sobą także sprzęt lawinowy.

Polecamy Alpy!

Wszędzie dobrze, ale w Alpach najlepiej. Faworyt autora to niepozorne Chamrousse we Francji, gdzie w tym roku organizowaliśmy imprezę pod szyldem Freeride Week. Niesamowicie zróżnicowany teren oferuje zjazdy backcountry (rozległe i mało gęste lasy), a bardziej wyrafinowani riderzy celują w liczne opcje wysokogórskie. Superciekawą rzeczą jest nieratrakowana czarna trasa Couloir de casserousse biegnąca między skałami, oferująca typowo freeridowy teren do zabawy. Z kolei dobrze przygotowana sieć tras spacerowych pozwala wyjechać poza ośrodek i zdobywać okoliczne szczyty.

IMG_3359

Drop w Chamrousse w pełnym słońcu!

Świetnie bawimy się w oferującym niezliczone możliwości Vars-Risoul (polecamy zjazdy z La Mayt), dość groźnie prezentuje się Alpe’d Huez (Pic Blanc znajduje się na wysokości 3330 m!), a legendarną miejscówką wśród międzynarodowej społeczności jest La Grave znajdująca się tuż obok słynnego Les2Alpes. Na górę narciarzy wwozi gondola, pozostawiając ich bez ani jednej przygotowanej trasy. To opcja dla najlepszych riderów!

Widzimy się poza trasą!

*Oczywiście nie stoki w Alpach, o czym pisaliśmy tu (klik)

Ocena:
1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 głosów )
Loading...
0